Źródło: youtube.com
Oj długa ta droga, dłuuugaaa…. Na początku wspomnę, że nie przypominam sobie, abym oglądała wcześniejsze wersje tego filmu. Także nie mam porównania. Po drugie, po obejrzeniu filmu w kinie, jestem bardzo zaskoczona jego wysoką oceną na film webie. Spodziewałam się czegoś ekstra, w dodatku z piękną aktorką Charlize Theron. No cóż, mnie niestety ta droga i ten gniew nie porwał. Ich droga wręcz była męcząca. Ale wszystko po kolei.
Na pierwszy rzut oka film serwuje nam akcję za
akcją. Teoretycznie trzyma widza cały czas w napięciu, ale tylko dlatego, że
widz spodziewa się, że zaraz wydarzy się coś ekstra i nieprzewidywalnego.
Niestety przez cały film, jeden samochód ciągle ucieka, ściga go 40 innych…. wszystko
wybucha, ludzie giną, ale oczywiście z tym głównym samochodem nie wiele się
dzieje. I tak sobie uciekają, dojeżdżają sobie do jakiegoś miejsca i…. nie to nie
koniec filmu… postanawiają jeszcze raz tą drogą się przejechać :D hehe. To, że
się kończy amerykańskim happy endem, to żadna tajemnica i żadna zdrada
zakończenia.
Warto dodać, że jeżeli widz ogląda pierwszy raz
historię Mad Maxa to nie za wiele się dowiaduje o co chodzi właściwie z tym
głównym bohaterem… co mu jest, co mu się przydarzyło? Męczą go duchy przeszłości,
ale czemu? Czego nie zrobił, lub co zrobił. Skąd się w ogóle wziął i właściwie powstaje
wiele pytań w głowie bez odpowiedzi.
Może czegoś nie ogarnęłam, nie dostrzegłam itp.
ale film mnie nie przekonał. Uwielbiam filmy akcji, wybuchy, walki itp, ale czegoś mi tutaj zabrakło. Jakiś taki niesmak pozostał. Na odmóżdżający wieczór mogę Mad Maxa polecić ;) i
nie koniecznie do kina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz